Nie przegap kolejnych wpisów

wtorek, 16 października 2012

Jak uczymy się mówić nie.



Uwielbiamy książki. Małe, duże, dźwiękowe i inne.  
Jedne czytamy (po kilka, a nawet kilkanaście razy pod rząd, na wyraźne żądanie Malucha), inne przeglądamy i omawiamy, co jest na obrazkach. 
Jedne lubimy bardziej, inne mniej. Jednym z naszych faworytów jest seria książek o Mysi z Endo. Wcześniej, firma Endo kojarzyła mi się tylko z ubraniami dla dzieci (zresztą również polecam, baaardzo wygodne i dobre jakościowo, ale uwaga rozmiarówka zaniżona). Na razie mamy z tej serii dwie książki, ale zamierzamy dokupić kolejne. Są one obecnie dość trudno dostępne. W sklepach stacjonarnych ich nie widziałam.  Kupiłam je w sklepie internetowym, ale pojawiają się też na allegro. Edycja polska tych książek, które mamy jest z 2004 r. Tekst i ilustracje Lucy Cousins.  Książki są bardzo kolorowe i aż chce się zobaczyć, co jest na kolejnych stronach.  Mają twarde okładki i dość twarde strony w środku. 

Zgodnie z zapewnieniem na okładkach, są to książki pełne niespodzianek.  Te, które kupiłam mają w środku otwierane okienka. Maluch je uwielbia. Wprawdzie szarpie nimi, żeby zobaczyć, co jest pod spodem, ale ile ma przy tym radości (a jak Maluch zadowolony to Mamiczka też szczęśliwa). 

Najpierw kupiliśmy książkę o tytule "Jak tam dotrzeć, Mysiu ?". Dowiadujemy się z niej m.in. czym krokodyl Karol jeździ do wioski i czym słoń Edzio dociera na wyspę. Kiedy pytam Malucha, czy Klara doleci na księżyc balonem, to krzyczy rozbawiony „Nie!” i kiwa przecząco głową. To oczywiste, że Klara doleci tam rakietą. Tak samo jest przy pozostałych bohaterach tej książki. Maluch już wie, że Struś nie dotrze do pożaru na deskorolce. Od razu kręci głową i odkrywa okienko z prawidłową odpowiedzą. Jedno z ulubionych okienek trochę nam się naderwało (żeby Mamiczka dobrze zapamiętała, że Mysia na lotnisko dotrze samolotem, a nie sankami), ale przykleiłam taśmą klejącą i zabawa trwa dalej. 

Niedawno dołączyła do nas książka "Czy to domek Mysi ?". Działa na podobnej zasadzie. Na poszczególnych stronach, pod okienkami sprawdzamy, czy tu mieszka Mysia. Maluch radośnie potrząsa głową na boki i krzyczy „Nie!”, bo przecież ten domek jest Klary, a tamten Cyryla. Kiedy znajdujemy wreszcie domek Mysi, okazuje się, że mieszka tam ktoś jeszcze. Nie powiemy kto, żeby nie zepsuć Wam zabawy, jeśli zdecydujecie się kupić tę książkę. 

Maluch obie książki wyciąga z szafki i przynosi do czytania codziennie. I to po kilka razy. W sklepie, w którym je kupiłam, widziałam jeszcze następujące tytuły: "Mysia na biwaku", "Która godzina, Mysiu?", "Mysia rusza po skarb", "W zagrodzie Mysi", "Ulubione ubranka Mysi", "Przyjaciele Mysi" i kilka pozycji w języku angielskim. 

W najbliższym czasie planujemy kupić "Która godzina, Mysiu ?". Te, które kupiłam dotychczas, kosztowały 19,50 zł za każdą, a zamówiłam je stąd KLIK.


Polecam i zachęcam do lektury, bo naprawdę warto !














Łączna liczba wyświetleń bloga

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...