Nie przegap kolejnych wpisów

środa, 31 października 2012

Maluch w podróży cz. 1

Podróż samochodem nie należy u nas do przyjemności. Mój Maluch przez pierwsze miesiące uwielbiał jazdę w foteliku. Po kilku minutach spał jak suseł. Potem coś się zmieniło (do dziś nie rozwikłałam tej zagadki) i Maluch w samochodzie szybko się irytuje. Bez zabawek nie przejedziemy w spokoju nawet kilkuset metrów.

Na samą myśl o dłuższej podróży wpadałam w lekką panikę, czy moje uszy i nerwy to wytrzymają. Rozpoczęłam rozpaczliwe poszukiwania czegoś, co chociaż w części ułatwi nam wyjazdy.

W ten sposób trafiłam na Magiczną kierownicę firmy Tiny Love. Oczywiście motywem przewodnim tej zabawki jest farma :)

Zabawka składa się z planszy, którą można założyć na siedzenie pasażera i kierownicy. Kierownica nie ma żadnego kabla, łączącego z planszą, co jest bardzo wygodne. Jest lekka i Maluch może swobodnie wywijać nią na prawo i lewo. Na środku ma klakson-piszczałkę, który działa nawet przy wymontowanych bateriach.

Mamy tam również owieczkę, psa (największa miłość mojego Malucha), kurę, krowę i konia w wozie, do których potrzebujemy już baterii. Mechanizm działania jest bardzo prosty. Przykładowo, po naciśnięciu psa na kierownicy, na planszy jego wizerunek się podświetla i słychać szczekanie. Z kolei po naciśnięciu woza z koniem mamy bonus w postaci melodyjki (wszystkim znanej Old McDonald), która od razu wywołuje u mojego Malucha podrygi dupki. W tym czasie podświetlają się kolejno wszystkie zwierzaki. 

Przyciski chodzą sprawnie, bez problemu poradzi sobie z nimi kilkumiesięczne dziecko. Początkowo myślałam, że zabawka dość szybko się znudzi Maluchowi, ale miło mnie zaskoczyła. Na jazdę po mieście w zupełności nam wystarcza. Przy dłuższej podróży musimy posiłkować się jeszcze innymi, grającymi zabawkami. 

Ostatnio miłość mojego Malucha do zwierząt się pogłębiła i kierownica jest bardzo często całowana, zwłaszcza w okolicy pieska. W związku z tym korzystamy z niej również w domu. Można ją przyczepić np. do szczebelków łóżeczka, ale my rozkładamy planszę po prostu na podłodze. 

Zabawka ma jednak i minusy. Bardzo szybko wyczerpują się w niej baterie (a muszą być i z tyłu planszy i w kierownicy). Testowałam już baterie różnych firm (alkaliczne) i przy każdych jest w zasadzie tak samo. Nie należy też do najtańszych. Zapłaciłam za nią 85 zł.

Poza tym zabawka jest bezpieczna, solidnie wykonana, nie zawiera elementów, które dziecko może połknąć. Mój Maluch chętnie po nią sięga i potrafi go zająć na parę minut, dlatego kupiłabym ją ponownie.
Producent przewiduje, że zabawka nadaje się dla dzieci od 12 do 36 miesiąca życia, ale według mnie mogą z niej korzystać również młodsze dzieci.

Kierownicę kupiłam na allegro, ale można ją dostać m.in. tu KLIK.







wtorek, 30 października 2012

Reflektorem po oczach.

Mój Maluch lubi nie tylko wiejskie zwierzaki. Całuje w książkach również dziką zwierzynę, a najchętniej słonia i zebrę. 

Z okazji Dnia Dziecka do Malucha trafiła m.in. książka "Odkrywamy zwierzęta. Przygoda na Safari. Magiczny reflektor i edukacja" wydawnictwa Wilga. Tekst Iwona Czarkowska, skład Dorota Gnat.

Początkowo miałam obawy, czy spodoba się Maluchowi, bo ma sporo tekstu. Okazało się jednak, że miłość do zwierząt jest na tyle silna, że Maluch zgodził się na czytanie. Początkowo po jednym zdaniu na stronie, dziś czytamy już niemal całą. Razem z Kasią i Kacprem przeżywamy przygodę w Afryce, podglądając dzikie zwierzęta, zamieszkujące sawannę.

Książka ma sztywne strony i bombowy gadżet - magiczny reflektor. To biała tektura w kształcie lupy, którą podkładamy na ostatnich stronach pod przezroczystą folię i dzięki niej możemy odkrywać, co robią różne zwierzęta. Podglądamy m.in.lwy, żyrafę, hipopotamy i nosorożca.

Maluch uwielbia się tym bawić, więc reflektor trochę nam się już pogniótł, ale nadal spełnia swoją rolę. Najpierw Maluch jeździł nim po zewnętrznej stronie, ale z czasem załapał, że reflektor wkładamy pod spód. Oczywiście w czasie zabawy muszę Maluchowi omawiać, co aktualnie podświetlił i najlepiej dołożyć do tego odgłos paszczowy. Wtedy radość jest największa.

Maluch bardzo często sięga po tę książkę i macha do mnie reflektorem z daleka. Książka ma także opisane ciekawostki o zwierzętach sawanny, co przyda się zwłaszcza starszym maluchom. Dowiadujemy się m.in. skąd wywodzi się nazwa hipopotam i czy zebra jest czarna w białe paski, czy biała w czarne paski.

Książkę kupiłam w Empiku, za niecałe 20 zł. Można ją kupić taniej tu KLIK.











poniedziałek, 29 października 2012

Miejska wieś.

O moim zamiłowaniu do zakupów internetowych już wspominałam. Jedną z pierwszych zabawek, którą wyszperałam w internecie była interaktywna kostka angielskiej firmy K'S Kids.

Od samego początku przyciągała do siebie mojego Malucha. Najpierw tylko jego wzrok, a później również rączki. Kostka jest duża (ponad 16 cm x 16 cm x 16 cm), największa z tych, które mamy.

Jak Maluch zaczął siadać, to była jedna z zabawek, którą najczęściej chciał mieć między nogami. Wcale mu się nie dziwię. Kostka jest bardzo kolorowa, ma lusterko, szeleszczące elementy o różnych fakturach, krowę, świnię, owcę i kaczkę. Znajdziemy tam również wygodną rączkę do trzymania i gryzak.

Każde ze zwierząt ma jakieś wystające elementy, takie jak uszy, nos, skrzydła. Kostka ma jeszcze jedną zaletę (dla mojego Malucha największą). Zwierzaki, po ich naciśnięciu, wydają dźwięki. Mój Maluch najbardziej upodobał sobie kaczkę i potrafił ją naciskać kilkanaście razy pod rząd. W ten sposób mieliśmy w domu miejską wieś.

Kostka jest bezpieczna, miękka, lekka i bez problemu Maluch wojował z nią w wózku, jak był jeszcze zupełnie leżący. Producent wskazuje, że nadaje się dla dzieci od 0+. Nie zawiera elementów, które Maluch mógłby połknąć. 

Dzisiaj kostka jest nadal z nami, ale naderwał jej się kabelek i zwierzaki są bezdźwięczne. Myślę, że uda się to naprawić. Maluch nadal bardzo chętnie po nią sięga. Nie ekscytuje go już tak, jak kiedyś, ale lubi ją tarmosić.

Kostkę kupiłam na allegro za 65 zł. Można ją kupić również tu KLIK.









sobota, 27 października 2012

Franka.

O miłości mojego Malucha do pacynek już wspominałam, dlatego kiedy zobaczyłam Frankę buszując po sklepach internetowych, po prostu musiałam ją mieć. To pacynka połączona z książką.

Poznajemy kolory z małpką Franią to świetna pozycja wydawnictwa Book House. Ilustracje Jo Joof, tekst John Davies.

Razem z Franką odkrywamy kolor czerwony, zielony, niebieski, różowy i brązowy. Witają nas m.in. biedronki i pająk. Ilustracje są bardzo proste, ale w czasie czytania pokazuję Maluchowi jakie przedmioty w danym kolorze mamy w pokoju. Dzięki temu nasza zabawa może trwać dłużej. W ten sam sposób można się bawić z Franką również na spacerze.

Małpka jest wykonana ze sztruksu, jest bardzo starannie uszyta. Książeczka jest bezpieczna, nie zawiera elementów, które mogą zostać Maluchowi w buzi. Ma sztywne strony i jest solidnie wykonana.

Przeznaczona jest dla dzieci od 1 do 3 roku życia, ale my z niej korzystamy odkąd Maluch skończył 6 miesięcy. Jest dość duża (23,5 cm x 23,5 cm), ale lekka. 

W czasie czytania Maluch pakuje swoje paluszki France do buzi, a drugą rączką pokazuje gdzie małpka ma oko. Jak się rozkręci, to również kilka razy pod rząd pokazuje, gdzie Mamiczka ma oko i wtedy dalsze strony czyta mi się już dużo trudniej. Ale tekst jest na tyle krótki, że w moment można się go nauczyć na pamięć :D

Frankę kupiłam w empik.com za niecałe 35 zł, ale obecnie jest tam już niedostępna. Potem widziałam ją jeszcze w promocji za niecałe 10 zł w Weltbild, ale teraz też jej już nie mają. Można ją jednak kupić m.in. tu KLIK.








piątek, 26 października 2012

1 + 1 = krowa

Internet w poszukiwaniu zabawek i książek dla mojego Malucha przekopuję niemal codziennie. Jak Maluch był jeszcze w brzuchu wpadły mi w oko puzzle. Bardzo mi się spodobały. Z trudem pohamowałam się, żeby ich nie kupić. Jakieś resztki rozsądku jednak we mnie siedzą :)

O puzzlach jednak nie zapomniałam i na pierwsze urodziny Maluchowi sprezentowałam. Dźwiękowe puzzle amerykańskiej firmy Melissa&Doug są połączeniem klocków z układanką. W drewnianej podstawce znajduje się czujnik (na baterie), który po odpowiednim włożeniu tam dwóch klocków wydaje dźwięki zwierzaka, którego widać na obrazku.

Mamy tam krowę, świnię, psa, koguta, owcę i konia. Widziałam też taką wersję z różnymi pojazdami, ale zwierzaki mój Maluch lubi najbardziej. 

Puzzle są 2-elementowe, według mnie to na początek akurat. Są dość duże (7 cm x 7 cm), solidnie wykonane i kolorowe. Mają jednak jeden minus, bo są dość ciężkie i podczas zabawy trzeba pilnować, żeby Maluch nie przyfasolił sobie nimi w głowę, bo ryk z pewnością byłby donośny. Po skończonej zabawie muszę pilnować, żeby klocki trafiły do szafy i nie wpadły przypadkiem Maluchowi w ręce. Producent informuje, że są to puzzle przeznaczone dla dzieci powyżej 2 roku życia i myślę, że jest to słuszna granica jeśli chodzi o samodzielną zabawę. Z rodzicami można się bawić nimi wcześniej.

Za każdym razem, kiedy prawidłowo ułożymy klocki i rozlega się dźwięk zwierzaka, Maluch siedzi i bije brawo sobie, mi i zwierzakowi. Puzzle można układać też poza drewnianą podstawką lub łączyć przykładowo świnię z krową, kiedy chcemy odpocząć od wrzasków zwierząt z farmy. Jednak muszę przyznać, że dźwięki nie są zbyt głośne, więc w czasie zabawy nie odczuwam rosnącego ciśnienia. Mamy też inne puzzle tej firmy, o których za jakiś czas napiszę więcej.

Kupiłam je na allegro za 65 zł. Widuję je czasem u różnych sprzedających. Ale widziałam je też w Smyku.








czwartek, 25 października 2012

Bo ścian z gumy nie mamy.


Jak wcześniej wspominałam, klocki mamy różne. Poza drewnianymi, mój Maluch bardzo chętnie sięga po tekturowe klocki amerykańskiej firmy Play Wow

Są bardzo lekkie, kolorowe i bezpieczne. Jak większość zabawek przewidzianych dla najmłodszych, mają również walory edukacyjne. Dzięki nim maluchy mogą poznać cyfry (od 1 do 9), liczbę 10, litery (od A do Z), zwierzęta i różne figury geometryczne. 

Klocków jest 10 i są różnej wielkości. Dzięki temu można je nie tylko nakładać jeden na drugi, ale również wkładać po kolei do środka. To duży plus przy sprzątaniu oraz wtedy, kiedy nie mamy w mieszkaniu gumowych ścian. Ja nie mam, a zabawek mamy masę, więc takie, które po złożeniu zajmują mało miejsca są bardzo cenione, zwłaszcza przez tatę Malucha :) 

Oczywiście, tak jak przy drewnianych klockach, jedną z ulubionych rozrywek jest rozwalanie wieży. Technika rozwalania dowolna. Może być ręka, noga, dupsko lub inna zabawka. Klocki są jednak wytrzymałe i pomimo tego, że są z tektury potrafią znieść sporo.  Zbudowana wieża osiąga wysokość ponad 80 cm. 

Te klocki najczęściej towarzyszą Maluchowi, jak jedzie np. do dziadków. Bawimy się nimi w samochodzie, omawiając co się znajduje na poszczególnym obrazku. Każdy klocek ma 5 obrazków z większą lub mniejszą ilością przedmiotów do omówienia, więc zanim przelecimy wszystkie, trochę trasy już za nami. Mój Maluch nie przepada za jazdą samochodem (delikatnie mówiąc), więc wszelkie zabawki „zabijacze czasu” są mile u nas widziane. 

Klocki kupiłam na allegro za 40 zł. Można je kupić również tu KLIK.







środa, 24 października 2012

Bileciki do kontroli.



Na początku września zamieszkała z nami nowa maszyna. To jeden z prezentów urodzinowych mojego Malucha. Jest duża, kolorowa, świecąca, grająca i mówi po polsku. 

Lokomotywa firmy Smily Play od razu nas zachwyciła. W pośpiechu rozrywaliśmy karton, żeby sprawdzić, w jaki sposób można się nią bawić. Okazało się, że funkcji ma wiele. 

Jest to połączenie jeździka i pchacza. Czegoś takiego jeszcze nie mieliśmy (aż dziwne), więc prezent bardzo nam się spodobał. Akurat wtedy Maluch stawiał swoje pierwsze kroki, więc początkowo korzystaliśmy z funkcji pchacza. Lokomotywa jest stabilna, ma wygodną rączkę, więc bez problemu Maluch śmigał po całym mieszkaniu. 

Dzisiaj korzystamy z funkcji jeździka. Po dołączeniu wagonika, Maluch siada wygodnie na górze i domaga się jazdy. Wprawdzie siedzisko nie ma oparcia, ale siedzi się na nim wygodnie. Jedyny minus jest taki, że jak dołączyliśmy przyczepę, to nie wiemy, jak ją odczepić. Głowiło się nad tym już kilka osób, a wagon jak doczepiony był, tak jest :D Raz nawet udało nam się powrócić do pchacza, ale wpadli do nas znajomi ze swoim Maluchem i zaintrygowani nową maszyną, ponownie złączyli elementy ze sobą. Powieka mi drgnęła, jak ujrzałam roześmianego Malucha jadącego w moim kierunku, ale najważniejsze, że dzieciaki były zadowolone. Wagon ma wolną przestrzeń pod siedziskiem, więc przewozimy tam różne skarby. Już samo wkładanie i wyciąganie stamtąd innych zabawek jest dla Malucha świetną zabawą. 

Lokomotywa ma dwa tryby głośności, co mnie wielce raduje, bo nie muszę zaklejać głośnika taśmą. Na kolorowych klawiszach można nie tylko grać, ale również nauczyć się kolorów i liter, które wymawiane są po polsku. Lokomotywa prosi również o bileciki do kontroli i ostrzega nas, że mamy odsunąć się od torów oraz informuje, kiedy odjeżdżamy. 

Oprócz tego są dwa okienka, zębate koła i obrotowy walec z różnymi obrazkami. Lokomotywa spodobała się znajomym na tyle, że kupili swojemu Maluchowi taką samą. Producent wskazuje, że nadaje się dla dzieci od 12 do 36 miesiąca życia, ale moim zdaniem można z niej korzystać już wcześniej (zwłaszcza z grających funkcji). 

Pociąg można kupić m.in. tu KLIK.











wtorek, 23 października 2012

Entliczek, pentliczek.



Jako dziecko bardzo lubiłam wierszyki, potrafiłam stanąć w sklepie i recytować. Entliczek pentliczek, Ele mele dudki, Palec pod budkę i wiele, wiele innych. Dzisiaj już bym się na taki szalony krok nie odważyła. Nie zebrałabym raczej takich owacji, jak wtedy. To nawet pewne. 

Wiele z tych wierszyków nadal pamiętam, dlatego bardzo często je mojemu Maluchowi śpiewam. Kariery muzycznej nie zrobiłabym na pewno, ale może w kabarecie jakieś miejsce bym miała, bo moje przyśpiewki wywołują u Malucha salwę śmiechu. 

Szukając w internecie książek z takimi rymowanymi wierszykami dla dzieci, natknęłam się na serię Wierszyki dla Maluchów Wydawnictwa Literat. I to był strzał w dziesiątkę. Okazało się, że mają w swojej ofercie niemal wszystkie wierszyki, które pamiętam z czasów dzieciństwa i wiele innych, ciekawych również. 

Książeczki mają 6 sztywnych stron, są bardzo kolorowe, a ich ilustracje mój Maluch uwielbia. To na nich nauczył się rozpoznawać wszystkie zwierzęta, słońce, kwiaty itd.  Tytułów w tej serii jest naprawdę wiele, my mamy ponad 40 książeczek, a nadal nie mamy wszystkiego. 

Mamy m.in. Kosi, kosi łapci w pełnej wersji, wierszyk Marii Konopnickiej Pranie i Sposób na laleczkę, Ojca Wirgiliusza, Ele mele dudki, Małpę w kąpieli Aleksandra Fredry, Królika Lolka, Trzy świnki, Wlazł kotek na płotek, Mam trzy latka, Jagódki i wiele, wiele innych. 

Książeczki są bardzo tanie, ich cena nie przekracza 3 zł (większość z nich kupiłam po 2,50 zł za sztukę). To właśnie dzięki tym książeczkom mój Maluch powoli przekonał się, że czytanie jest fajne. Początkowo tylko przeglądaliśmy obrazki, omawiając co się na nich znajduje. Potem czytaliśmy te krótsze wierszyki, a dziś czytamy m.in. Małpę w kąpieli. Oczywiście w trakcie czytania pokazuję na ilustracjach, to o czym czytam, żeby Malucha bardziej tym zaciekawić. 

Część książek kupiłam na allegro, ale można je kupić w świetnej cenie również tu KLIK.



















 


Łączna liczba wyświetleń bloga

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...