Jak na
chłopaczysko przystało, mój Maluch jakiś czas temu zapałał miłością do
pojazdów. Wtedy jeszcze samodzielnie nie chodził, ale na czworakach przemieszczał
się bardzo sprawnie.
Przeglądając zabawki w internecie, natknęłam
się na pojazdy firmy Little Tikes. Od razu mi się spodobały. Chciałam, żeby były na
tyle duże, żeby Maluch nie mógł wpakować ich do buzi. Tych nie włoży na pewno.
Mają
bardzo wygodny uchwyt na górze, dzięki czemu Maluch bez problemu przemieszcza
się nimi po całym mieszkaniu, wołając pod nosem coś, co w zamyśle oznacza brum, brum.
Każdy z nich ma przezroczystą naczepę, wypełnioną małymi
klockami, które pod wpływem jazdy unoszą się do góry i wirują. Kojarzy mi się
to z maszyną losującą Lotto. Wprawdzie robią trochę hałasu, ale własne myśli
słychać.
Pojazdy są lekkie, solidnie wykonane i bezpieczne. Nie mają żadnych
kantów, ani innych niebezpiecznych elementów.
Jeżdżą płynnie po różnych
powierzchniach. To daje im przewagę nad mniejszymi pojazdami, które nie
zawsze chciały współpracować np. na
stercie ręczników. Jedyne zastrzeżenia mam do kolorystyki, mogłaby być intensywniejsza.
Z pojazdów tych mamy wywrotkę (żółta) i śmieciarkę (zielona). Zaznaczam
kolory, bo możecie mieć problem z rozpoznaniem modelu. Dla mnie to po prostu
ciężarówy.
Oba modele mają naklejone oczy i
buzię, co bardzo odpowiada mojemu Maluchowi. Na parkingu możemy ćwiczyć, gdzie
samochód ma oko, czy język. Mamy też pojazdy innych firm, ale po te Maluch sięga
najczęściej.
Kupiłam je na allegro po 35 zł za sztukę, ale można je kupić również m.in. tu KLIK.