Uwielbiamy książki. Małe, duże, dźwiękowe i
inne.
Jedne czytamy (po kilka, a nawet
kilkanaście razy pod rząd, na wyraźne żądanie Malucha), inne przeglądamy i
omawiamy, co jest na obrazkach.
Jedne
lubimy bardziej, inne mniej. Jednym z
naszych faworytów jest seria książek o Mysi z Endo. Wcześniej, firma Endo
kojarzyła mi się tylko z ubraniami dla dzieci (zresztą również polecam, baaardzo wygodne i
dobre jakościowo, ale uwaga rozmiarówka zaniżona). Na razie mamy z tej serii dwie książki, ale
zamierzamy dokupić kolejne. Są one obecnie dość trudno dostępne. W
sklepach stacjonarnych ich nie widziałam.
Kupiłam je w sklepie internetowym, ale pojawiają się też na allegro.
Edycja polska tych książek, które mamy jest z 2004 r. Tekst i ilustracje Lucy
Cousins. Książki są bardzo kolorowe i aż
chce się zobaczyć, co jest na kolejnych stronach. Mają twarde okładki i dość twarde strony w
środku.
Zgodnie z zapewnieniem na okładkach, są to książki pełne niespodzianek. Te, które kupiłam mają w środku
otwierane okienka. Maluch je uwielbia. Wprawdzie szarpie nimi, żeby zobaczyć,
co jest pod spodem, ale ile ma przy tym radości (a jak Maluch zadowolony to Mamiczka też szczęśliwa).
Najpierw kupiliśmy książkę o
tytule "Jak tam dotrzeć, Mysiu ?". Dowiadujemy się z niej m.in. czym krokodyl Karol
jeździ do wioski i czym słoń Edzio dociera na wyspę. Kiedy pytam Malucha, czy
Klara doleci na księżyc balonem, to krzyczy rozbawiony „Nie!” i kiwa przecząco
głową. To oczywiste, że Klara doleci tam rakietą. Tak samo jest przy
pozostałych bohaterach tej książki. Maluch już wie, że Struś nie dotrze do
pożaru na deskorolce. Od razu kręci głową i odkrywa okienko z prawidłową
odpowiedzą. Jedno z ulubionych okienek trochę nam się naderwało (żeby Mamiczka
dobrze zapamiętała, że Mysia na lotnisko dotrze samolotem, a nie sankami), ale
przykleiłam taśmą klejącą i zabawa trwa dalej.
Niedawno dołączyła do nas książka
"Czy to domek Mysi ?". Działa na podobnej zasadzie. Na poszczególnych stronach, pod okienkami
sprawdzamy, czy tu mieszka Mysia. Maluch radośnie potrząsa głową na boki i
krzyczy „Nie!”, bo przecież ten domek jest Klary, a tamten Cyryla. Kiedy
znajdujemy wreszcie domek Mysi, okazuje się, że mieszka tam ktoś jeszcze. Nie
powiemy kto, żeby nie zepsuć Wam zabawy, jeśli zdecydujecie się kupić tę
książkę.
Maluch obie książki wyciąga z szafki i przynosi do czytania codziennie. I to po
kilka razy. W sklepie, w którym je kupiłam, widziałam jeszcze następujące
tytuły: "Mysia na biwaku", "Która godzina, Mysiu?", "Mysia rusza po skarb", "W
zagrodzie Mysi", "Ulubione ubranka Mysi", "Przyjaciele Mysi" i kilka pozycji w
języku angielskim.
W najbliższym czasie planujemy kupić "Która godzina, Mysiu ?". Te, które kupiłam dotychczas, kosztowały 19,50 zł za każdą, a zamówiłam je stąd KLIK.
Polecam i zachęcam do lektury, bo naprawdę warto !