Nie przegap kolejnych wpisów

czwartek, 29 listopada 2012

Nie tylko piórko jest lekkie.

Dzisiaj coś dla niemowlaków, ale nie tylko. Kiedy mój Maluch był jeszcze na etapie wyłącznie leżenia na plecach, kupowałam różne zabawki, które mogą mu to jakoś urozmaicić.

Jedną z najbardziej ulubionych zabawek był stojak KLIK, ale była też silna konkurencja. Aktywna kostka Bam Bam zachwyciła Malucha od razu.

Gdybym miała określić ją jednym słowem, to byłoby to słowo lekka. Mieliśmy różne kostki, ale żadna nie była aż tak lekka. To bardzo duży plus, zwłaszcza przy kilkumiesięcznych maluchach. Nie ma obaw, że wypadając dziecku z rączek zrobi mu krzywdę. 

Jest bardzo kolorowa i solidnie wykonana. Ma różne faktury, lusterko, sporo wystających elementów, grzechotki, gryzaki, rozciągające się jabłko i otwierane okienko. Mój Maluch do dziś lubi ciągnąć wszystko, co z niej wystaje. Jak był młodszy, kostka często podróżowała z nami samochodem. Dziś ustąpiła już miejsce innym zabawkom.

Pomimo tego, że jest to kostka bez dźwięków (poza szeleszczącymi elementami) i bez efektów świetlnych, potrafi zająć dziecko na dłuższą chwilę. Przeznaczona jest dla maluchów od 3 miesiąca życia.

Kupiłam ją na allegro za 33 zł. Można ją kupić również m.in. tu KLIK.

 
 





wtorek, 27 listopada 2012

Świnka.

Coraz częściej staram się zachęcać mojego Malucha do puzzli. Do samodzielnego składania jeszcze się nie wyrywa, ale puzzle jako takie lubi.

Zabawa głównie polega na razie na tym, że Maluch stuka paluszkiem po planszy i pokazuje, że mam się nie ociągać i układać obrazek.

Jedną z takich układanek jest drewniana świnka firmy Chelona. Mamy jeszcze inne puzzle tego producenta i też jesteśmy z nich zadowoleni. Jest to firma wywodząca się z Grecji i tworzy sporo zabawek dla dzieci poniżej 3 roku życia. 

Puzzle są bardzo starannie wykonane, lekkie i bezpieczne. Wszystkie rogi są zaokrąglone. 

Pod puzzlami mamy jeszcze planszę z rysunkiem. Ukryte świnki podobają się Maluchowi równie mocno, jak ta z układanki. 

Producent zaleca puzzle dla dzieci od 18 miesiąca życia, ale moim zdaniem mogą z nich korzystać również młodsze maluchy.  Poszczególne elementy są na tyle duże, że nie da się ich połknąć.

Świnkę kupiłam na allegro za 18 zł. Teraz już jej tam nie widzę, ale owieczkę z tej serii można kupić tu KLIK (jest to sklep internetowy sprzedającego, od którego kupiłam puzzle na allegro).










niedziela, 25 listopada 2012

Co kupić na roczek ?

Już na kilka miesięcy przed pierwszymi urodzinami mojego Malucha głowiłam się, co mu kupić. Możliwości było wiele. Jest pełno świetnych zabawek i książek. Lista prezentów wciąż rosła i rosła.

Ale w oczy wpadła mi od razu książka "Historyjki na roczek" Wydawnictwa Olesiejuk, ilustracje Mike Garton.

Podobnie jak przy książce o tacie KLIK, zauroczyły mnie ilustracje. Dodatkowym plusem jest to, że opowiadania są krótkie i rymowane. Bardzo fajnie się je czyta.

Ulubiona historyjka mojego Malucha to "Czerwony autobus", ale do wyboru mamy również "Czas na kąpiel", "Zabawy misiów", "Niebieska ciuchcia", "Żabki idą spać" i "Gdzie jest księżyc?".

Początkowo przeglądaliśmy jedynie obrazki, ale dziś bez problemu Maluch wytrzymuje pod rząd przynajmniej trzy opowiadania. Oczywiście musimy przerywać czytanie, żeby pokazać, gdzie kto ma oko i gdzie jest zegar, czy ślimak. Tego nie uniknę, choćby nie wiem, jaka historyjka była ciekawa.

Książka ma twardą oprawę, ale strony już nie. Wyjątkowo mi to nie przeszkadza, bo Maluchowi na tyle opowiadania się podobają, że grzecznie siedzi i słucha, nie szarpiąc przy tym poszczególnych stron.

Na pierwszej stronie jest miejsce do wpisania, do kogo należy książka. My go nie uzupełniliśmy, ale dając taką książkę komuś w prezencie na pewno się przyda.

Książkę kupiłam na allegro za 13 zł. Można ją kupić w bardzo dobrej cenie również m.in. tu KLIK.
















czwartek, 22 listopada 2012

Nie każdy kto gra w karty, ma łeb obdarty.

Chyba nie ma osoby, która nie wie, co to karty do gry w Piotrusia. Mój Maluch je uwielbia. Kompletów mamy kilka.

Najbardziej lubimy z kucykami pony. Nie wiem dlaczego, ale Maluch śmieje się jak szalony, kiedy wymieniam mu nazwy poszczególnych kucyków (może bawi go mój angielski :D).

Karty mają u nas wiele zastosowań:
- oglądamy ich obrazki, 
- omawiamy je, 
- układamy w pary, 
- budujemy domki (parterowe i piętrowe), 
- robimy szereg domków do przewracania (jak domino), 
- rozkładamy karty (jak do pokera) i losujemy, 
- odwracamy karty tyłem i przekładamy je do przodu,
- wozimy je w pociągu,
- wkładamy do pudełka z klockami,
- robimy z nich zakładki do książek,
- wkładamy tacie do butów
- rzucamy nimi do góry itd.

Trzymamy je wszystkie razem. Niektóre z nich są już dość mocno pogniecione, bo używamy je bardzo często. 

Wzorów do wyboru są setki. Karty są tanie (kosztują zwykle koło 3-4 zł), można je kupić w każdym kiosku. Zapewniają zabawę na dłuższy czas i wciąż można wymyślać kolejne.

Na zdjęciu poniżej część naszych kart.

 





wtorek, 20 listopada 2012

Po czym rozpoznać morsa ?

Całkiem pokaźną grupę książek Malucha stanowią książki dźwiękowe. Im więcej guzików do wciskania, tym lepiej. Zdecydowanie najwięcej z nich dotyczy zwierząt.

Jedna z Malucha ulubionych to dźwiękowa książeczka z lusterkiem "Zwierzęta morskie" pod redakcją Louis Weber, C.E.O. Publications International, Ltd.

Książka poza wspomnianym lusterkiem (można się w nim przeglądać kilkanaście razy pod rząd) ma 10 różnych dźwięków, m.in. foki, mewy, morsa i delfina. Dźwięki można w każdej chwili wyłączyć guzikiem, zamieszczonym koło lusterka. Podczas odgłosów, na lusterku wyświetlają się wizerunki morskich zwierzaków. Wprawdzie nie pokrywają się one z dźwiękami, ale Maluchowi to nie przeszkadza.

Na każdej ze stron mamy krótki opis poszczególnych zwierząt. Można się z niej dowiedzieć kilku ciekawych rzeczy, m.in. po czym rozpoznać morsa i ile litrów wody może się pomieścić w dziobie pelikana.

Książka jest duża, ma twarde strony, zaokrąglone rogi i jest solidnie wykonana. Jest dość ciężka, więc nie pozwalam, żeby Maluch sam ją dźwigał. Może zainteresować zarówno najmłodsze maluchy (z uwagi na dźwięki i lusterko), jak i starsze (z uwagi na treść).

Przeważnie czytamy ją przed kąpielą, a dalszą dyskusję na ten temat (która polega na tym, że Maluch pokazuje po kilkanaście razy, jaki duży jest płetwal błękitny) kończymy przy udziale puzzli, o których pisałam tu KLIK.

Książkę kupiłam na allegro za 25 zł. Można ją kupić również m.in tu KLIK.










niedziela, 18 listopada 2012

A kto powiedział, że małpa nie może być niebieska ?

Jednym z naszych wózkowych przyjaciół jest interaktywna małpka firmy JollyBaby. Trafiła do nas, kiedy Maluch miał 3 miesiące. Na spacery jeździ z nami do dziś.

Małpka jest niebieska z czerwonymi stopami i kilkoma kolorowymi wstawkami. Na jednej rączce ma kółka-gryzaki, na drugiej malutkie lusterko i guzik, który uruchamia krótki dźwięk, kojarzący się z wyskakującą sprężyną. W środku są dźwięczące kule, które słychać, jak się małpką porusza. Na stopach są piszczałki, które dodatkowo szeleszczą. Początkowo Maluch nie miał na tyle siły, żeby naciskać je samodzielnie, ale dzisiaj świetnie sobie z nimi radzi. Z tyłu małpka ma ogon, który wprawdzie nic nie robi, ale jest i Maluch lubi za niego ciągnąć.

Z tyłu ma przymocowany zaczep, dzięki czemu bez problemu przyczepiamy ją do wózka. Można ją mocować również do łóżeczka. 

Ma duży czerwony nos, który Maluch pokazuje na każdym razem, kiedy ma ją w rączkach. Oczy też warto przypomnieć, w razie gdybym zapomniała, że są. Z kolei uszy szeleszczą, podobnie jak stopy, co jest dodatkową atrakcją.

Zabawka jest solidnie wykonana, nie mechaci się, nic nie odpada. Jest dość spora, ma prawie 30 cm.

Małpkę kupiłam na allegro za 35 zł. Można ją kupić również tu KLIK.










sobota, 17 listopada 2012

Wąsaty.

Jakieś pół roku temu odwiedzili nas znajomi. Jak to zwykle bywa, Maluchowi trafiła się nowa zabawka. Duże ryzyko znajomi podjęli, bo zabawek mamy naprawdę sporo i było duże prawdopodobieństwo, że przyniosą powtórkę. Ale widocznie mają nosa do zabawek, bo dubla nie było. 

Grająca lokomotywa firmy Smily Play, to zabawka tej samej firmy, co nasza duża lokomotywa, o której pisałam tu KLIK.

Od razu rzucił mi się w oczy bujny wąs pana maszynisty. Maluch na wąsy nie zwrócił szczególnej uwagi (w zasadzie tylko rzucił okiem w ich kierunku) i od razu skupił się na przyciskach, których jest tam całkiem sporo, jak na taką zabawkę.

Nie było na co czekać, trzeba było prezent z pudełka wyciągnąć. Jak się okazało, nie było to wcale takie łatwe. Nie rozumiem i pewnie nigdy nie zrozumiem powodu, dla którego dość często przyczepiają zabawki do opakowania śrubkami. Za cholerę wyjąć tego normalnie nie można, człowiek się musi namęczyć, żeby zabawkę z pudełka wydobyć. Nie cierpię tego. Nie znoszę. I na usta cisną mi się jeszcze inne, bardziej dosadne słowa.

Kiedy w końcu udało mi się lokomotywę z pudełka uwolnić, mój koszmar dopiero się zaczął. Okazało się, że każdy z kuszących Malucha guzików, ma równie kuszącą dla niego melodię. Zwykle takie zabawki Malucha mi nie przeszkadzają, ale te dźwięki są dla mnie wyjątkowo irytujące. Nie wiem dlaczego, bo melodie same w sobie nie są złe, ale dość głośne i nie można ich wyłączyć. Być może jest tam jakiś wyłącznik lub chociaż regulacja głośności, ale ja tego nie widzę, a w desperacji przyglądałam się już kilka razy.

Są tam za to uwielbiane przez mojego Malucha odgłosy zwierząt (koń, kaczka i najczęściej uruchamiany pies) i kilka innych podnoszących mi ciśnienie guzików. Jest też wałek, który na skutek jego przesuwania, też wywołuje melodie.

Lokomotywa jest solidnie wykonana, kolorowa i ma przydatną rączkę do przenoszenia. Można się nią bawić pionowo i poziomo. Ma częściowo ruchome koła, ale po podłodze nie pojedzie. Zabawka zawładnęła sercem Malucha od początku, dlatego cierpliwie znoszę wszystko, co serwuje.

Wąsaty maszynista kosztuje około 25 zł i można go kupić m.in. tu KLIK.









piątek, 16 listopada 2012

Bo tata też czytać potrafi.

Mój Maluch najbardziej lubi czytać książki ze mną. Być może wynika to z tego, że często robię z siebie pajaca, co Malucha niewątpliwie cieszy. Lubi kiedy wydaję różne dźwięki, zmieniam głos i szczegółowo omawiam każdy obrazek.

Ale jest jedna książka, którą Maluch woli czytać z tatą. "Kocham swojego tatusia" Wydawnictwa Olesiejuk, ilustracje Steve Whitlow.

Kiedy ją kupowałam ujęła mnie głównie ilustracjami. Nie wiem dlaczego, ale mnie rozczulają. Uwielbiam patrzeć, jak duży miś trzyma tego swojego malucha w ramionach. 

Książka ma grube, sztywne strony i zaokrąglone rogi. Tekst jest bardzo krótki, w sam raz dla najmłodszych dzieci. Na okładce zaznaczono, że jest to historyjka pełna ciepłych uczuć. I muszę przyznać, że to prawda. Pomimo krótkiego tekstu, nic więcej nie trzeba w niej dodawać.

Maluch często wyciąga ją z szafy i biegnie do taty. Siadają razem na materacu i czytają. Oczywiście książka musi być czytana kilka, a czasem kilkanaście razy pod rząd. Na koniec Maluch dostaje od taty buziaka i z kolejnymi książkami leci już do mnie.

Książka się u nas bardzo sprawdziła, dlatego dokupię kolejne z tej serii: "Kocham swoją mamusię", "Kocham swoją babunię" i "Kocham swojego dziadziusia".

Kupiłam ją w Empiku za 14 zł. Można ją kupić w świetnej cenie także tu KLIK.










Łączna liczba wyświetleń bloga

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...