Kiedy byłam mała, ze zwierzaków biegunowych dostępny był w zasadzie tylko koń. Miałam takiego brązowego, z długą czarną grzywą. Dzisiaj wybór takich bujaków jest dużo większy. Są pluszowe, plastikowe, drewniane, mniejsze i większe.
My mamy dwa. Psa i tygrysa. Dzisiejszy post będzie o tym drugim. Pluszowy tygrys na biegunach polskiej firmy Akra trafił do nas jakiś czas temu.
Wybrałam go spośród wielu dostępnych na rynku, z uwagi na jego budowę. Szukałam takiego, który będzie bezpieczny i z którego Maluch nie fiknie mi ani do przodu, ani do tyłu.
Konstrukcja bujaka jest drewniana, a na siedzisku nałożona jest pluszowa nakładka z głową tygrysa. Maluch lubi Kubusia Puchatka i jego przyjaciół, dlatego zdecydowałam się na ten model (do wyboru były jeszcze różne konie, Kubuś Puchatek, osiołek, słoń i pies).
Bujak jest do samodzielnego złożenia, ale posiłkując się dołączonym rysunkiem nie ma z tym problemu. Jest bezpieczny i stabilny. Wszystkie wierzchołki ma lekko zaokrąglone. Ma również oparcie, więc nie ma możliwości żeby Maluch spadł do tyłu. Bokiem i przodem też nie wypadnie, bo stelaż jest tak zrobiony, że dziecko jest zabezpieczone z każdej strony. W zasadzie jedyną drogą wyjścia jest góra, więc trzeba Malucha pilnować, żeby nie stanął na siedzisku.
Według mnie jest to idealny bujak dla roczniaków i dzieci, które jeszcze nie do końca rozumieją, że jak nie będą się trzymać, to mogą fiknąć do tyłu. Psa mamy klasycznego, bez oparcia i bocznych zabezpieczeń. Buja się mocniej i czeka, aż Maluch wyrośnie z tygrysa.
Tygrysa kupiłam na allegro za 85 zł. Można go kupić również tu KLIK.