Kiedyś
przeczytałam w jakiejś gazecie, że klocki to jedna z najważniejszych zabawek
dla prawidłowego rozwoju dziecka. Odgrywają znaczącą rolę w rozwoju umysłowym i
fizycznym. Czym prędzej pognałam do sklepu i różne rodzaje klocków do domu przyniosłam.
Maluch miał wtedy około 6 miesięcy. Wcześniej miał różne klocki, głównie
pluszowe, ale klocków w domu nigdy dość. Wśród tych nowych znalazły się
drewniane klocki firmy Eichhorn sztuk 50.
Są tam różne kolory, kształty i wzory.
Producent wskazał, że przeznaczone są dla dzieci powyżej 1 roku życia. My
zaczęliśmy ich używać nieco wcześniej. Dzięki różnym kształtom możemy z nich
budować zarówno proste wieże, jak i zamki z łukiem. Wieżę muszę budować
ukradkiem, żeby udało się ją stworzyć do końca. Nie postała jeszcze dłużej niż
20 sekund, bo Maluch woli nieład z klocków na podłodze, ale kolejne próby dzielnie
podejmuję.
Klocki mieszkają w wiaderku, z sorterem na górze. Początkowo sorter
niewiele Malucha interesował (w zasadzie wcale), ale z czasem zaczął mu się
baczniej przyglądać. Najpierw wkładał tam palce, potem podjął pierwsze próby wkładania klocków. Otwory są bezpieczne, odpowiedniej wielkości (w innym
sorterze, który z czasem też zostanie opisany, dziury zrobili takie, że Maluch
całą dłoń wpakował i lekka panika była).
Zwykle klocki trafiają do odpowiednich
otworów (metodą prób i błędów), ale czasem Maluch usilnie próbuje wpakować np.
kwadrat w koło. Minę ma przy tym taką, jakby w pampersa ładował. Kwadrat w koło
ma wejść i koniec. Kiedy zniecierpliwienie Malucha narasta, pokrywkę ściąga i
wrzuca klocek bezpośrednio do wiaderka.
Klocki są lekkie (co jest plusem tej
firmy, bo widziałam też innej i zbyt lekkie nie były), farba dobrze się trzyma.
Mój Maluch rzadko coś do buzi wkłada, ale czasem klocki poślinione widziałam i
ubytków w kolorze nie stwierdziłam.
Klocki kupiłam w Smyku za 55 zł. Można je kupić taniej m.in. tu KLIK.